Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
"Nikt nie żąda, aby biotechnolodzy zrezygnowali z wytwarzania GMO."- rozmowa z Katarzyną Lisowską - część 2
13.12.2011

Czy polscy rolnicy są chętni i gotowi na przyjęcie GMO?

dr hab. Katarzyna Lisowska: Mam wrażenie, że w mediach największą siłę przebicia mają komunikaty organizacji, których celem jest promowanie GMO, a rolnictwo mają tylko w nazwie. Przykładowo, „Koalicja na Rzecz Nowoczesnego Rolnictwa” to stowarzyszenie, które  działa poprzez Niezależną Agencję Prasową, a ta z kolei – wbrew swojej nazwie - nie jest żadną niezależną agencją prasową, tylko firmą PR (Public Relations). Niezależna Agencja Prasowa jest właścicielem domeny gbepolska.pl należącej do międzynarodowego zrzeszenia największych firm z branży biotechnologicznej, czyli firm produkujących i sprzedających GMO. I tak poprzez komunikaty prasowe trafia do nas fałszywy przekaz, że „rolnicy są za GMO”.

Rolnicy ekologiczni i bardziej świadomi właściciele tradycyjnych rodzinnych gospodarstw są przeciwni legalizacji upraw GMO, ich głos jest jednak słabiej słyszalny, bo nie dysponują takimi środkami oddziaływania jak firmy PR. Wydaje się też, że duża część rolników nie zajmuje stanowiska, ani nie wnika w szczegóły problemu -  jest zainteresowana tylko tym, aby tanio kupić dobre ziarno siewne i dobrze sprzedać obfity plon. Bez szerszej orientacji, ci rolnicy są podatni na kuszące hasła reklamowe. Mogą się jednak szybko rozczarować, kiedy okaże się, że zamkną się przed nimi europejskie rynki zbytu, gdzie konsument szuka produktów bez GMO.

Nasze rolnictwo nie powinno funkcjonować w oderwaniu od europejskich realiów ekonomicznych i rynkowych – Europa odwraca się od GMO, rośnie za to rynek żywności ekologicznej. Powinniśmy wiec wykorzystać nasz atut, jakim jest zdolność produkcji tradycyjnej, wartościowej żywności, a nie brnąć w technologię, z której coraz więcej krajów europejskich rezygnuje (tab. 1).

 

Czy hodowla roślin transgenicznych do produkcji biopaliw jest opłacalna?

dr hab. Katarzyna Lisowska: Wydaje mi się, że przede wszystkim należy sobie zadać pytanie - czy jest potrzebna? Bo mamy do czynienia z propagandą, która głosi, że świat musi przestawić się na uprawy GMO, żeby nakarmić głodujących. A potem okazuje się, że plon tych upraw nie służy bynajmniej wykarmieniu biednych, tylko jest przerabiany na biopaliwa i wlewany do baku… bogatych. Jesteśmy też przekonywani, że areały uprawne na świecie są niewystarczające dla wykarmienia ludzkości, ale bez pardonu przeznacza się sporą część tych areałów pod produkcję biopaliw. Do tego dochodzą spekulacje cenami na giełdach żywności, do czego włączają się nawet szacowne instytucje finansowe, oferując „produkty bankowe” bazujące na wahaniach cen żywności, co pogłębia destabilizację rynku i problem głodu w biednych regionach świata. A rzetelne porównanie emisji CO2 w odniesieniu do paliw kopalnych i biopaliw wykaże, że nie ma tu specjalnych różnic. Zdecydowanie więc uważam, że trzeba zrewidować plany zwiększania produkcji biopaliw.

 

W jaki sposób określane jest bezpieczeństwo produktów GMO? Czy wykonywane są specjalistyczne badania przed dopuszczeniem takiego produktu na rynek? Jak wyglądają procedury?

dr hab. Katarzyna Lisowska: Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration, FDA), która bardzo rygorystycznie przestrzega skomplikowanych i długotrwałych procedur wymaganych przy dopuszczaniu do obrotu leków i chemikaliów spożywczych, zachowała się  nieoczekiwanie pobłażliwie w kwestii legalizacji żywności pozyskanej z GM zbóż. Wydaje się, że „szybka ścieżka legislacyjna” została wypracowana w porozumieniu z administracją Georga Busha, który liczył, że GMO to będzie wielki amerykański hit eksportowy. Dlatego autoryzacja odbyła się bardzo szybko w oparciu o zasadę tzw. równoważności składnikowej (substantial equivalence [2]) – ukutą specjalnie na potrzeby szybkiego procedowania. Według tej koncepcji, GM produkty są „równoważne” produktom konwencjonalnym i równie jak one bezpieczne, jeśli tylko analiza ilościowa wykaże podobne ilości głównych składników odżywczych. W praktyce, zasada równoważności składnikowej zwalnia firmy biotechnologiczne z obowiązku wykonywania długotrwałych badań toksykologicznych.

Większość badań nad bezpieczeństwem zdrowotnym GMO była opublikowana w recenzowanych czasopismach już po dopuszczeniu tych odmian na rynek. Znaczący odsetek tych badań pochodzi z laboratoriów tych samych koncernów, które produkują i sprzedają GMO. Naukowcy prowadzący te badania stoją więc wobec konfliktu interesów – interesu społecznego i interesu finansowego swojej firmy. Nie jest to więc sytuacja jednoznaczna i nie budząca wątpliwości.

Z kolei Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) dopuścił na rynek wiele produktów GMO wyłącznie na podstawie opracowań dostarczanych przez producenta. Dopiero wiele lat później, wskutek wyroku sądowego firma Monsanto została zmuszona do ujawnienia „surowych” danych eksperymentalnych. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, w badaniach tych wielokrotnie obserwowano niekorzystne zmiany w parametrach krwi (limfocytach, granulocytach, etc.) i uszkodzenia ważnych organów (nerek, wątroby, etc.) u zwierząt karmionych GM kukurydzą czy soją. Te zmiany były jednak interpretowane zarówno przez autorów badań jak i przez EFSA, jako „pozbawione znaczenia biologicznego” czy „wynikające jedynie ze zmienności osobniczej”. Moim zdaniem ta niefrasobliwość może prowadzić do przeoczenia zmian chronicznych, których skutki ujawnią się w przyszłości [3, 4]

 

Pośród wielu publikacji dotyczących badań nad żywnością modyfikowaną genetycznie pojawiają się sprzeczne wyniki. Komu wierzyć?

dr hab. Katarzyna Lisowska: Proponuję zawierzyć własnemu rozumowi. Zwłaszcza studentom i naukowcom radzę sięgać do prac oryginalnych, a nie kierować się obiegowymi opiniami. Podam przykład z własnego doświadczenia.

Wielokrotnie spotykałam się z opiniami, że kilka laboratoriów w Polsce przeprowadziło badania żywieniowe na zwierzętach, które wykazały, że GMO jest bezpieczne dla zdrowia i nie powoduje żadnych negatywnych zmian. Co więcej, niektóre z tych badań to były badania wielopokoleniowe, czyli takie, jakich stale domagają się krytycy GMO. To wszystko brzmiało tak pięknie, dopóki nie zamówiłam w bibliotece tych pozycji literaturowych i nie przestudiowałam ich. Dziś mogę powiedzieć: te prace nie dają podstaw, aby wnioskować o wpływie karmy zawierającej GMO na zdrowie zwierząt doświadczalnych! Ze względu na zastosowaną metodykę, te badania nie mogą dać odpowiedzi na pytanie o bezpieczeństwo zdrowotne. Dlaczego? Przykładowo, jedna z prac ocenia i porównuje wyłącznie przyrosty masy Brojlerów karmionych paszą konwencjonalną i paszą z dodatkiem GMO. Autorzy konkludują, że pasza GMO jest równie wydajna jak pasza tradycyjna. Nikt jednak nie badał parametrów biochemicznych i morfotycznych krwi, nie ocenił histologii narządów wewnętrznych. Z tej pracy nie wynika nic więcej ponad to, że obie karmy są równie wydajne w produkcji zwierzęcej. Nic nie wiemy o kondycji zdrowotnej zwierząt. Przytaczanie tej pracy jako dowód, że wykazano bezpieczeństwo karmy GMO jest zwyczajnym nadużyciem.

Podobnie wygląda inne, wielopokoleniowe badanie na myszach – tam autorzy skupili się wyłącznie na sprawdzaniu techniką PCR, czy fragmenty transgenu z karmy GMO są wykrywalne w mięśniach zwierząt. No i niczego nie znaleźli. Tu mam dwojakie zastrzeżenia – po pierwsze, wynik takiego doświadczenia zależy od wielkości fragmentu, jaki chcemy wykryć. Jak próbujemy znaleźć duży fragment, to pewnie się to nie uda. Jak zaprojektujemy startery do PCR tak, aby wykrywać mniejsze fragmenty, to znajdziemy DNA z transgenu we krwi, w mięśniach a nawet w mleku, czy tkankach płodów. Jest kilka publikacji, które to pokazują [5-8], zadając kłam głosicielom teorii, że DNA ulega kompletnemu strawieniu w przewodzie pokarmowym.

Osobną kwestią jest, czy takie fragmenty transgenu we krwi czy narządach wewnętrznych mogą mieć jakiś szkodliwy wpływ? Pewnie nie, ale zaryzykuję podejrzenie, że przyszłość może nas jeszcze zaskoczyć. Całkiem niedawno ukazała się bowiem praca [9], w której pokazano, że mikroRNA z ryżu przenika z jelita do krwi i do komórek i bierze udział w regulacji ekspresji genów komórkowych! Czy kiedykolwiek wcześniej przyszłoby nam to do głowy? Okazuje się, że naprawdę „jesteśmy tym, co jemy”. Kto wie, co się więc jeszcze okaże?

Na razie wiadomo jednak, że dużo większym problemem niż „obcy DNA” jest obecność pozostałości pestycydów w produktach GMO. Bo trzeba pamiętać, że zarówno toksyna Bt produkowana przez wiele odmian GMO jest pestycydem, jak i to, że ok. 80% areału upraw GMO to odmiany HR, które są wielokrotnie w sezonie wegetacyjnym spryskiwane herbicydem. Co ciekawe, kiedy na świecie upowszechniły się odmiany HR, w Europie zwiększono dopuszczalny limit dla glifosatu w żywności z 0,1 mg/kg do 20 mg/kg. A zatem, jedząc GMO podjadamy całkiem spore ilości pestycydów i już choćby z tego powodu nie zaliczyłabym GMO do „zdrowej żywności”. Te pestycydy przenikają do krwi, co wykazała praca kanadyjskich badaczy opublikowana w tym roku [10].

Jakie są efekty spożywania toksyny Bt przez ludzi, jeszcze nie wiadomo. Ale co do glifosatu, to wiadomo bardzo dobrze, że jest toksyczny dla komórek hodowanych in vitro, powoduje zaburzenia sygnalizacji komórkowej i cyklu komórkowego, a w doświadczeniach na zwierzętach wykazuje działanie teratogenne [11-17]. Z tego wynika, że badania nad bezpieczeństwem zdrowotnym produktów wytworzonych z odmian GMO powinny być nakierowane na wykrywanie efektów spowodowanych przez pestycydy stosowane w ich uprawie. I tu wracam do polskich badań, które rzekomo dowiodły bezpieczeństwa GMO. Czytając metodykę nie znalazłam informacji, czy wyhodowana w Polsce odmiana GMO typu HR, której ziarno użyto w eksperymencie, była uprawiana z zastosowaniem oprysków. Ale tak się szczęśliwie złożyło, że miałam okazję zapytać o to autora osobiście. No i dowiedziałam się, że rośliny nie były spryskiwane herbicydem, na który są uodpornione. W mojej opinii, wyniki przeprowadzonych badań są zatem niemiarodajne. Bo technologia uprawy odmian HR obejmuje opryski i konsumenci będą jedli ziarno uzyskane z opryskiwanych roślin. Nie można więc użyć w doświadczeniach roślin nieopryskiwanych i na tej podstawie dowodzić, że ta odmiana jest bezpieczna i zdrowa.

 

 Czy mimo wszelkich zagrożeń stosowanie GMO może mieć także pozytywne skutki?

dr hab. Katarzyna Lisowska: Gdyby dało się wyeliminować problem korporacji, które dziś zdominowały produkcję odmian GMO, można by zapewne myśleć o uzyskaniu roślin, które rzeczywiście mogą być kiedyś przydatne dla ludzkości. Mam na myśli odmiany odporne na zmiany klimatyczne, czy rosnące na zdegradowanych glebach. Czytałam, że w tym kierunku idą Chińczycy, którzy chcą opracować własne odmiany tego typu. Raport Amerykańskiej Akademii Nauk  z 2010 roku [1] również zwraca uwagę na ten problem: koncerny nie są zainteresowane produkcją takich odmian, ze względu na ich „zbyt mały potencjał marketingowy”. Wolą produkować odmiany odporne na herbicyd, które sprzedają się w pakiecie ze środkami ochrony roślin, zwiększając ich zyski.

Chlubnym wyjątkiem byłby zapewne projekt stworzenia tzw. złotego ryżu, jednak odnosi się nieodparte wrażenie, że jest to przede wszystkim projekt marketingowy, w którym bardziej się liczy dobra prasa, niż rzeczywiste osiągnięcia. Złoty ryż miałby być wzbogacony w pro-witaminę A, aby zapobiegać skutkom jej niedoboru w niedożywionych populacjach azjatyckich (m.in. ślepocie). Złoty ryż jest ciągle w fazie testów i ciągle nie jest dopuszczony do uprawy ani do spożycia. Dziwne zatem, jak często w mediach pojawia się informacja, że „złoty ryż uratował miliony dzieci w Azji” (przy czym zwykle nie wiadomo przed czym uratował).  I to są wypowiedzi utytułowanych naukowców, którzy swoim profesorskim autorytetem firmują oczywistą nieprawdę.                  

W mojej opinii, debata nad teoretycznymi, potencjalnymi możliwościami biotechnologii rolniczej powinna pozostać w kręgach akademickich i bez zasadniczego wpływu na przepisy regulujące kwestię upraw GMO. Decyzje polityczne w tej sprawie muszą się opierać na ocenie rzeczywistej sytuacji, a nie potencjalnych możliwości. Rzeczywistość zaś jest taka, że zyski z upraw GMO pozostają głównie po stronie korporacji, a koszty są przerzucane na społeczeństwo i obciążają środowisko. Wystarczy wziąć przykład z innych krajów, które już taką analizę wykonały i uznały, że potencjalne zyski z biotechnologii rolniczej nie przewyższają strat, jakie mogą być ich udziałem.

Zakazy upraw GMO wprowadziły u siebie największe kraje rolnicze Europy, jak Francja czy Niemcy, a także Włochy, Luksemburg, Grecja, Austria, Węgry i Bułgaria. Również nie będąca w UE Szwajcaria ma moratorium na uprawy GMO, a niektóre kraje zamiast ogólnych zakazów wprowadziły „strefy wolne od GMO” - Irlandia oraz Walia prawie w 100% objęte są strefą wolną od GMO, zaś Anglia w blisko 50%. Jestem przekonana, że decyzje tych krajów mają podłoże ekonomiczne i polityczne. Ich celem jest ochrona własnych interesów i troska o rolników. Jestem głęboko przekonana, że w obecnej sytuacji naszym celem strategicznym powinno być wprowadzenie zakazu upraw GMO w Polsce.

Tab. 1

  

Tab. 2

  

 

 

2. Agriculture: A Glossary of Terms, Programs, and Laws, 2005 Edition (str. 250), CRS Report for Congress, http://ncseonline.org/nle/crsreports/05jun/97-905.pdf

3. Séralini GE, de Vendômois JS, Cellier D, et al. How subchronic and chronic health effects can be neglected for GMOs, pesticides or chemicals. Int J Biol Sci. 2009 5(5): 438-43.

4. Séralini GE, Mesnage R, Clair E, et al. Genetically modified crops safety assessments: present limits and possible improvements. Environmental Sciences Europe 2011, 23:10 

5. Netherwood T, Martín-Orúe SM, O'Donnell AG, Gockling S, Graham J, Mathers JC, Gilbert HJ. Assessing the survival of transgenic plant DNA in the human gastrointestinal tract. Nat Biotechnol. 2004 , 22(2): 204-9.

6. Tudisco R., Mastellone., Cutrignelli M.I, Lombardi P, Bovera F., Mirabella N., Piccolo1 G., Calabro, S., Avallone L., Infascelli F. Fate of transgenic DNA and evaluation of metabolic effects in goats fed genetically modified soybean and in their offsprings. Animal 2010

7. Mazza R, Soave M, Morlacchini M, Piva G, Marocco A. Assessing the transfer of genetically modified DNA from feed to animal tissues. Transgenic Res. 2005, 14(5): 775-84.

8. Schubbert R, Hohlweg U, Renz D, Doerfler W. On the fate of orally ingested foreign DNA in mice: chromosomal association and placental transmission to the fetus. Mol Gen Genet. 1998, 259(6): 569-76.

9. Zhang L, Hou D, Chen X, et al. Exogenous plant MIR168a specifically targets mammalian LDLRAP1: evidence of cross-kingdom regulation by microRNA. Cell Res. 2011 Sep 20.

10. Aris A, Leblanc S. Maternal and fetal exposure to pesticides associated to genetically modified foods in Eastern Townships of Quebec, Canada. Reprod Toxicol. 2011, 31(4): 528-33.

11. Malatesta M, Perdoni F, Santin G, Battistelli S, Muller S, Biggiogera M. Hepatoma tissue culture (HTC) cells as a model for investigating the effects of low concentrations of herbicide on cell structure and function. Toxicol In Vitro. 2008, 22(8): 1853-60.

12. Paganelli A, Gnazzo V, Acosta H, López SL, Carrasco AE. Glyphosate-Based Herbicides Produce Teratogenic Effects on Vertebrates by Impairing Retinoic Acid Signaling. Chem Res Toxicol. 2010, 23 (10): 1586–1595

13. Richard S, Moslemi S, Sipahutar H, Benachour N, Seralini GE. Differential effects of glyphosate and roundup on human placental cells and aromatase. Environ Health Perspect. 2005, 113(6): 716-20.

14. Marc J, Mulner-Lorillon O, Boulben S, Hureau D, Durand G, Bellé R. Pesticide Roundup provokes cell division dysfunction at the level of CDK1/cyclin B activation. Chem Res Toxicol. 2002, 15(3): 326-31.

15. Benachour N, Séralini GE. Glyphosate formulations induce apoptosis and necrosis in human umbilical, embryonic, and placental cells. Chem Res Toxicol. 2009, 22(1): 97-105.

16. Gasnier C, Dumont C, Benachour N, Clair E, Chagnon MC, Séralini GE. Glyphosate-based herbicides are toxic and endocrine disruptors in human cell lines. Toxicology. 2009, 262(3): 184-91.

17. Marc J, Mulner-Lorillon O, Bellé R. Glyphosate-based pesticides affect cell cycle regulation. Biol Cell. 2004, 96 (3): 245-9.

 

Pierwsza część rozmowy - tutaj.

Portal Biotechnologia.pl serdecznie dziękuje za udzielenie wywiadu.

 

Red. Marta Cipińska

KOMENTARZE
Newsletter